Wspomnienia z Jerozolimy

Pod koniec października 2018 roku czyli jeszcze przed wybuchem pandemii miałam możliwość wyjechać na wycieczkę do Izraela. Wybraliśmy się w małej grupie 15 osobowej. Wylot samolotem z Rzeszowa do Tel Awiwu. Lot był w godzinach wczesno porannych. Z Polski odlot odbył się sprawnie bez żadnych kłopotów. Po 3,5 godzinach lotu znaleźliśmy się nad ziemią arabską. Trochę podróżuję samolotami więc mam skalę porównawczą jeśli chodzi o lotniska. Oczy to stan płyty lotniskowej. Na lotnisku pomiędzy płytami rosły różne chwasty do pół metrowej wysokości. Na pewno tak nie powinno być. Udało się nam szczęśliwie wylądować. Byliśmy na lotnisku w stolicy Izraela. Po dotarciu do budynków w terminalu zaczęły się schody. Tłumy pasażerów z całego świata. Szczegółowe kontrole dokumentów i ogólny Chaos. Wszyscy bezładnie chcieli opuścić lotnisko wydostanie się z lotniska i odebranie bagaży trwało ponad 2 godziny. Dobrze, że nasza przewodniczka była osobą cierpliwą i w końcu odebrała grupę. W naszym kraju wiadomo październik to późna jesień. W Izraelu w tym samym czasie jest pełnia lata i pora sucha. Uderzyło mnie brak zieleni. Przez kilka dni pobytu w Jerozolimie Widziałam może 2 albo 3 małe zielone skwerki. Reszta to wszechobecne kamienne gmachy i ulice. Ja Jerozolimę nazwałabym kamiennym miastem. Miasto zaopatrywane jest w wodę pompowaną 300 km z jeziora genezaret na północy kraju. Na ulicach widać tylko młodzież i mężczyzn. Wszystkie sklepy i miejsca pracy przynajmniej te które my widzieliśmy obsługiwane są przez mężczyzn. Kobiety są raczej niewidoczne.co ciekawe w Izraelu do wojska są powoływane zarówno dziewczęta jak i chłopcy. Po maturze młodzież musi odbyć obowiązkową służbę wojskową, a dopiero potem jeśli chcą mogą iść na studia. Widać było w niektórych miejscach młode dziewczyny w mundurach z karabinami i inną bronią krótką patrolujące newralgiczne punkty miast. Po zwiedzaniu prawie całego kraju nadszedł czas powrotu. I tu znowu powtórka z historii. Po szczegółowej kontroli i fotografowaniu na bramkach wreszcie wsiadamy do naszego samolotu Tel Awiw do Rzeszowa. Czas odlotu dawno miną a my stoimy na płycie. Czekamy, ten nikt nie wie na co. Po około pół godziny na pokład wsiada grupa około 20 młodych mężczyzn. Wszyscy około 2 m wysokości ubrani w stroje żydowskie. Czarne wełniane długie płaszcze, czarne wysokie nakrycie głowy, których nie zdejmują. Czarne kręcone długie bokobrody. Wszyscy hałaśliwi, robiący zamieszanie. Zachowywali się jak grupa terrorystów. Wiadomo, że w samolocie każdy ma na bilecie numer miejsca, które musi zająć i zapiąć pasy bezpieczeństwa przy starcie i lądowaniu samolotu. Nareszcie mogliśmy startować jest środek nocy, każdy pragnął trochę się zdrzemnąć i odpocząć. Niestety nie było nam dane. Spóźnialscy zachowywali się niestosownie. Kręcili się po całym samolocie potrącając przy tym pasażerów, rozmawiając, jedząc i śmiecąca. Słowem atmosfera bardzo napięta. Wystarczyła przysłowiowa iskra, żeby wybuchła awantura. Na szczęście my byliśmy poinformowani, żeby nie reagować na tego typu zachowania. Po paru godzinach wylądowaliśmy w Rzeszowie. Grupa Żydów także. I znowu zaczęły się krzyki w wykonaniu Żydów. Podziwiam opanowanie i spokój pracowników lotniska. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będę musiała podróżować w towarzystwie uciążliwych izraelitów.