Mali przyjaciele

Odkąd pamiętam zawsze w naszym domu były zwierzęta. Psy, koty i inne. Bardzo lubię Zwierzaki futerkowe i pierzaste. Boję się natomiast gadów i płazów, których unikam w miarę możliwości. Dorosłym życiu, zawsze mieliśmy  jakiegoś zwierzaka. Była to lekcja nauki odpowiedzialności dla dzieci. Najpierw była parę lat świnka morska. Potem do domu trafił pies bezpański misiek. Początkowo szukaliśmy jego właściciela, ale po miesiącu pies został z nami przez kolejne 15 lat. Można by dużo pisać ofiarności tego psiaka. Nosił w pysku swoją smycz, moje reklamówki na zakupy. Jako że pracowałam blisko domu, zdarzało się, że przychodził do mnie do pracy. Znał parę sztuczek także cicho szczekać. W pewnym okresie musiałam wyjechać na dłużej. Misiek został domownikami. Przez tydzień czasu czekał na mnie. Nie chciał nic jeść. Jeśli usłyszał kroki na klatce schodowej biegał węsząc do drzwi. Potem mieliśmy następnego psa. Psia piękność seter i irlandzki pupilek męża. Też zabraliśmy go od rodziny gdzie był źle traktowany. Miał już prawie 2 lata. Resztę swojego życia spędził szczęśliwie u nas. W wieku 14 lat musiał godnie odejść. Powiedziałam sobie dosyć zwierząt, bo gdy odchodzą jest przykro. Wytrzymałam 2 lata. Tym razem przygarnęliśmy porzuconego kota. Jeszcze młody ale już prawie dorosły dachowiec. Według mnie mieszanka dachowca Shell Kret rasy bengalskiej. Pomijając ciągłe psoty 2 zbite wazony jeden posążek i tak go bardzo lubimy. Uwielbia się bawić w domu a co rano dopomina się żeby wyjść z nim na spacer. Chodzi na smyczy jak piesek. Próbuje polować na ptaki i krety jak to kot. Przechodnie podziwiają go, że tak ładnie spaceruje a ja im bliżej poznaję ludzi tym bardziej szanuje zwierzęta.