Ach, wspomnienia, wspomnienia

Z dzieciństwa pamiętam rynek, restaurację, świetlicę, w której stał telewizor, urząd gminy, piekarnię, ośrodek zdrowia, szkołę podstawową, kino a nawet przedszkole. Były małe sklepy przemysłowe dla rolników, sklepy z farbami i sklep z cukierkami mojej cioci (chrzestnej z bierzmowania). W aptece były poukładane lekarstwa w brązowych słojach. Pamiętam p. Ewę Milkę. Która szyła różne rzeczy dla mnie i rodzeństwa. Fotograf Jan Wielgus robił nam zdjęcia. Jasiu W może nadal szczycić się innymi zdolnościami. Poczta czynna była 24 godziny. Taka była konieczność: wysyłanie listów, telegrafów, łączenie telefonów. Pan listonosz docierał do mieszkańców na rowerze. Dużą atrakcją dla dzieci był p. Józef Misiewicz, który po kilkukrotnym uderzeniu w bęben ogłaszał rozmaite wiadomości. Pan Józef był rozebrany do pasa nawet w chłodne dni. Raz w roku przyjeżdżał pan, który zbierał stare ubrania. Za odzież można było dostać garnek lub patelnię. Były trzy lokale gastronomiczne: gospoda, restauracja „Rusałka” i kawiarnia „Jagienka”. Opis tych miejsc może w innym artykule. Dumą Nowego Korczyna są dwa zabytkowe kościoły. Z dzwonnicy czasami rozbrzmiewał glos dzwonu, ludzie pytali: „kto umarł”. Zawsze wiadomo było, że wkrótce będzie pogrzeb. Wśród kamieniczek na rynku wyróżniał się Dom Długosza z XVI wieku – autora „kronik” i historyka. W naszym miasteczku (dawniej gminie) bywały powodzie i pożary. Ważną instytucją był ośrodek zdrowia i gabinet stomatologiczny. Czekając w kolejce słuchaliśmy wrzasków naszego koleżeństwa. Pani stomatolog o nazwisku Szczerba była dobrym lekarzem i miłą osobą. Mój dom rodzinny mieści się około 100 kroków od rynku. W miarę często w nim bywam. Jadąc do Solca Zdrój na basen chociaż zerknę sobie na mój domek i to mi sprawia radość.